niedziela, 31 marca 2013

Eh wspomnienia...

Postanowiłem podzielić się z Wami swoimi wspomnieniami dotyczącymi początków trenerskiej drogi – jak się okazuje bardzo trudnej i krętej. Na pewno będzie sentymentalnie, subiektywnie – przewijać się będą dwa kluby GKS Rozbark Bytom i Polonia Bytom – pamięć jest ulotna więc myślę, że taka forma pamiętnika będzie ciekawą formą uchwycenia wspomnień...

„Trudne – dobrego – początki = czyli jak zostałem trenerem”

Trzeba coś zrobić stwierdziłem pewnego dnia... Kończyłem wiek juniora, zdawałem sobie sprawę o tym, że w profesjonalnej piłce nic nie osiągnę – zresztą zdawałem sobie chyba to dużo wcześniej... myślę, że nawet wtedy kiedy „Boguś” pierwszy raz zaprowadził mnie na „profesjonalny trening” w GKS Rozbark Bytom.

Tu chciałbym poświęcić chwilę dla Ś.P Bogusia – był to znajomy mojej mamy, kiedyś sędzia piłkarski, zapalony kibic Polonii Bytom... Taki starszy już Pan z wąsem niczym Zagłoba. Pamiętam kiedy pierwszy raz zaprowadził mnie na Chorzowską 12, powiedział coś w stylu „nic się nie bój”. Pamiętam te zajęcia – jedna piłka, wszyscy byli praktycznie starsi, jakaś rozgrzewka i „gierka”... zresztą chyba na „gierce” cała myśl szkoleniowa się opierała... Zresztą Bogusław Łuszczek – przyjaciel rodziny, od tamtego czasu zawsze mnie wspierał dobrym słowem... Jego czas na ziemi dobiegł końca... umarł w koszulce Polonii Bytom, zabrał ze sobą klubowe barwy do grobu : niebieskie czerwone oraz te nasze rozbarskie biało – zielone. Gdy brat wrzucał szaliki do grobu, płakałem, to było tak tragiczne i tak piękne...



Wracając, do głównego wątku, byłem w klasie maturalnej... W Rozbarku była bieda, zamknięto kopalnie – wraz z chłopakami walczyliśmy o to, żeby mieć gdzie grać – tu u siebie... Graliśmy w juniorach – od kilku lat naszym trenerem był Mirek Szubert – jak na te nasze bytomskie warunki trener fanatyk, pasjonat, zawsze chętny do rozwoju jako trener. Brakowało wszystkiego, zresztą tak jak teraz.. dzieciaki snuły się wokół stadionu, czasem kopały na „korcie”... Zarząd klubu, nie widział potrzeby robienia nic ponadto jak jest...

Odpaliłem neta... zacząłem szukać informacji „jak zdobyć uprawnienia trenera” - buszowanie trochę trwało... ale w końcu znalazłem... od tego momentu wiedziałem już, że CHCĘ BYĆ TRENEREM! Pojawiły się jednak pytania – czy możliwe, żebym mógł nim zostać? TRENER – zawsze kojarzył mi się ze starszym panem lub byłym piłkarzem... Postanowiłem popytać co na ten temat sądzą „inni”. Pamiętam tą rozmowę z trenerem Szubertem, „Lewy” ty sobie, żartujesz? Za młody jesteś... koledzy myśleli podobnie, „jak zrobisz te uprawnienia to my awansujemy itd.”... Zwątpiłem... tuż po maturze, złożyłem niezbędne dokumenty potrzebne do kwalifikacji na kurs... Załapałem się – o jaki byłem wtedy szczęśliwy, to było uczucie mniej więcej takie jak człowiek się zakocha... nie myślałem o niczym innym...

Pojechałem na pierwsze zajęcia do Śląskiego Związku Piłki Nożnej przy ulicy Francuskiej. Wszyscy siedzieli niczym przy „okrągłym stole” usiadłem gdzieś z boku. Wszedł p. Beninger zarzucił jakimś „kawałem” - zresztą robił to później zawsze... niby tak dla rozluźniania atmosfery. Powiedział żeby nic się nie bać – u niego można wszystko załatwić... był sympatyczny. Potem każdy miał się przedstawić odpowiadając głównie na dwa pytania: Gdzie grałeś? Co tutaj robisz ?
Teraz wypowie się najmłodszy uczestnik kursu zagadał prowadzący... Byłem speszony:
ad 1 – mam 18 lat, trenuje w Rozbarku – ktoś z sali : to jeszcze istnieje ?
Ad 2 – chciałbym trenować dzieci, ratować GKS Rozbark Bytom...
Pamiętam, że część osób moje odpowiedzi rozbawiły, część była zdumiona...
Nagle otwierają się drzwi z sali... patrzę wchodzi Kasprzik i Gamla – przepraszamy trenerze ale my prosto z treningu (Piasta Gliwice)....

Dni kursu mijały pasjonująco – trener Żmuda co jakiś czas wyciągał jakiś swój „kajet” i pokazywał: „chłopcy patrzcie to jak prowadziłem zespół w Tunezji” i „ o kurcze dziś gra Górnik, skończymy wcześniej, chyba Wam to nie przeszkadza”?.
Pierwszego zawodu dostałem po wykładzie na temat piłki młodzieżowej, który prowadził Antonii Piechniczek, pomyślałem sobie pójdę po zajęciach i zapytam czy może pomógłby nam w sprawie przejęcia stadionu – w końcu był także senatorem RP. Przedstawiłem się, w kilku zdaniach określiłem problem, że to piękny obiekt – fakt przyznał, że pamięta bardzo ładne boisko na Rozbarku, też... jednak nie ma czasu bo ma dużo obowiązków jako senator... przez cały wieczór rozmyślałem nad tym...